ROSKILDE FESTIVAL 2000
Tytuł: |
Roskilde Festival 2000 |
Miejsce: |
Dania, Roskilde - Orange Stage |
Data: |
29 czerwca 2000 |
Źródło: |
Radio Broadcast |
Trasa: |
Metal 2000 / Brave New World Tour (Europe) |
Pełny koncert: |
- |
Wydawca: |
N/A |
Ocena: |
5- |
Czas trwania: |
85:25 min. |
Tracklist :
1. | The Wicker Man | 4:40 |
2. | Brave New World | 6:04 |
3. | Wrathchild | 2:51 |
4. | 2 Minutes To Midnight | 6:02 |
5. | Heavy Metal Rant | 1:45 |
6. | Blood Brothers | 7:22 |
7. | Sign Of The Cross | 10:33 |
8. | The Mercenary | 5:00 |
9. | Dream Of Mirrors | 10:26 |
10. | The Evil That Men Do | 4:30 |
11. | Fear Of The Dark | 7:30 |
12. | Iron Maiden | 5:57 |
13. | The Number Of The Beast -encore | 4:38 |
14. | Hallowed Be Thy Name -encore | 8:07 |
Kolejny
bootleg z festiwalu. Metal 2000 rządzi. Tak można to odebrać słuchając
publiki. Naprawdę ją słychać. Dickinson proponuje
nawet, aby to oni (znaczy się publiczność) byli na scenie.
Co do jakości koncertu to nie mam większych zastrzeżeń, poza tym, że słabo
słychać wysokie tony
a bębny są troszkę za cicho. Jakościowo
bootleg można porównać do Dynamo
Open Air 2000.
Teraz trochę o samym koncercie. Setlist standardowy,
za wyjątkiem tego, że radio nie wyemitowało
kilku utworów (m.in.
Sanctuary -ale ja osobiście nie przepadam za tym
kawałkiem).
Kiedy czytaliście spis utworów pewnie zastanawialiście się co to takiego ten "Heavy
Metal Rant". Cóż, nic specjalnego. Wydawca po prostu
oddzielił mowę Bruce'a na
oddzielny "track". A o czym ta mowa,
spytacie? Hmm...dla
osób będących w temacie (czyli takich, którzy słyszeli, oglądali
bądź czytali o koncertach Metal 2000)
to nic nowego. Przed "Blood
Brothers" Dickinson opowiada
o powrocie do grupy ale nie jest to
taki "reunion" aby grać "Greatest
Hits". Co więcej?
Ano obsmarowano wszelakie boysbandy i
girlsbandy grające z playback'u
(patrz mowa Bruce'a w czasie Rock In Rio III).
Pozostałe utwory warte posłuchania ze względu nawet na to o
czym pisałem już
na początku, czyli o atmosferze
koncertu.
Moim skromnym zdaniem festiwale były zawsze do d.... I to wszelakie festiwale
bez względu na to kto grał. Tak
uważałem , ponieważ ludzie przychodzący
posłuchać byli różni bo byli fanami
różnych zespołów. Jedni śpiewali to drudzy gwizdali itp.
Wobec czego atmosfera takich festiwali to była zazwyczaj atmosfera oparów piwa
i jakiś zespół przygrywający do
"kiełbaski".
Tu jednak jest inaczej i dzięki "Roskilde" zmieniłem zdanie o festiwalach!